31 grudnia 2016

Zima do kochania...

...taka prawdziwa, wyczekana, wytęskniona. Od paru dni cieszą mnie niesamowicie poranki, mroźne, słoneczne, kiedy spacerując z psem skrzypi śnieg pod stopami a Tosi policzki bordowe płoną na mrozie. Mamy piękną zimę i mimo że w Krośnie też jest pięknie to musieliśmy jechać w góry żeby jeszcze bardziej nacieszyć się tymi cudownymi zimowymi widokami.
Często spotykamy się z pytaniami i zdziwieniem czy nam się chce? po co w zasadzie jedziemy skoro na sankach można pojeździć kolo bloku albo czy z trójką dzieci to nie kłopot? Otóż odpowiem tak: nie zawsze się chce, czasem po prostu jak to było i tym razem kiedy Przemek mnie obudził o 7 rano to pomyślałam sobie właśnie czy mi się chce czy nie lepiej sobie dłużej pospać, poleżeć i nic nie robić, ale potem przychodzi myśl że potrzebuje jechać i że po prostu muszę wstać. A koło bloku dzieci na sankach też jeżdżą, jedno nie wyklucza drugiego :) jest czas na to i na to. Czasem bywa, że dzieciom wcale się nie chce jechać, że marudzą, nie chce im się wcześnie wstać, czasem woleliby zostać i oglądać bajki, bywa i tak i bywa, że na takie dni też sobie pozwalamy. Ale ostatnie lata pokazały mi również, ze warto dzieci mobilizować na takie wycieczki, zachęcać i po prostu im pokazać w jak prosty sposób i tani można spędzić dobry czas.  Nasze dzieci uwielbiają na przykład pikniki i wyjazdy nad rzekę, uwielbiają ognisko i zabawy na kocu i zawsze się cieszą na kolejne wyjazdy. Na wyjście na górski szlak mniej się cieszą, Hania nie lubi się męczyć :) ale serce mi rośnie kiedy na zakończenie dnia słyszę: To była wspaniała wspinaczka albo jak często wspominają wypad nad Bukowe Berdo.
Dla nas nawet ta droga samochodem jest fajna, dzieci są od malutkiego nauczone, my nawet w deszczową pogodę wsiadamy w samochód, kupujemy kawę i jakieś przekąski na drogę i ruszamy. W drodze słuchamy muzyki, śpiewamy, bawimy się w zgadywanki czasem jak są gorsze humory to dzieci oglądają bajki na zestawie samochodowymi DVD :) my wtedy gadamy, Tosia śpi i wszyscy są po prostu zadowoleni. Czasem bywa, że jest idealna pogoda i wszyscy dookoła gdzieś jadą a my akurat nie mamy wtedy ochoty i zostajemy. Nie ma reguły, rożnie z tym bywa i ja nigdy nikogo nie namawiam na taki wyjazd, po prostu zdaje sobie sprawę że nie każdemu to będzie odpowiadać. Bo czasem ktoś się mnie pyta co będziemy robić a my w sumie to nic nie robimy po prostu nic specjalnego.
A więc zebranie się wcale nie jest takie proste, oczywiste i nie zawsze przyjemne :) Wprawdzie ostatni czasy jeździmy głównie na jednodniowe wycieczki i nie zabieramy dużo rzeczy, mimo to poranki są zawsze głośne i nerwowe. Ja krzyczę żeby dzieciaki wstawały, potem zeby jadły a potem zeby się ubierały bo przygotowałam im już rzeczy, potem kiedy one są już gotowe to zaczynają się niecierpliwić a ja jeszcze np cos dopakowuje, ubieram Tosie i tak w kółko, zimą bywa najgorzej. Czapki, rękawiczki, kombinezony...zanim wszyscy sie wyszykujemy zawsze komus jest juz za gorąco i część wychodzi juz przed kaltkę :) Działamy zadaniowo: woda i jedzenie w miskach dla Bisia, plecak z jedzeniem i herbatą, zapasowe rękawiczki, rzeczy dla Tosi, w zimie krem na mróz, wózek, nosidło i sanki. Wszystko jest..., to wychodzimy, filozofii nie ma choć...w rzeczywistości zawsze coś się zgubi albo Jasio wstanie lewą nogą i akurat będzie chciał zabrać cały plecak klocków lego, który dla świętego spokoju zabieramy a potem zbieramy po całym samochodzie albo coś zapomnimy i się wracamy. I choć staram się o wszystkim pamiętać, teraz to głównie pieluchy i ciuszki na zmianę ale też nie ma tragedii jak się czegoś zapomni. Raz że w zasadzie większość rzeczy można po prostu kupić po drodze dwa że czasem okazuje się że wcale tak dużo rzeczy nie potrzeba.
I kiedy siedzimy już w samochodzie to zawsze się pytam czy wszystko mamy a Przemek zawsze pyta czy mamy dobry humor i ja zawsze odpowiadam, że dobry humor to ja będę miała jak miniemy tabliczkę z napisem Krosno :) bo ja tak właśnie mam, dopiero jak dostane swoja kawę na drogę, wszyscy się wygodnie usadowią to ja zaczynam się cieszyć wyjazdem.
Kiedy mijamy tabliczkę, rzeczywiście schodzi gdzieś ciśnienie poranka a zaczyna się przyjemność podróży i cieszenie oka cudownymi widokami. A potem przychodzi czas na zabawy i wygłupy głównie z Tatą bo ja to wolę spacer i ewentualnie aparat, choć przy trójce dzieci to ze zdjęciami trudno i czasem daje po prostu spokój, może na starsze lata się pobawię :)
Rozpisałam się bardzo ale jakoś tak wyszło samo, nie zawsze tak jest a dziś akurat tak :)
Tak naprawdę to chciałam napisać, ze mieliśmy cudowne zakończenie roku w górach, tego dnia niebo miało chyba wszystkie kolory i odcienie! Chciałam napisać, że cieszę się, że mogliśmy spędzić choć ten jeden dzień w naszej ukochanej  krainie i chcę Wam życzyć wszystkiego dobrego w Nowym Roku! Niech będzie dla Was łaskawy i dobry taki jaki chcielibyście aby był. Aby dopisało zdrowie, rodzina i przyjaciele. 
Wiary w siebie, nie bójcie się marzyć!































2 komentarze:

  1. Same przyjemności, a jak dużo śniegu! ❤

    OdpowiedzUsuń
  2. Jakie cudne widoki! Przepiękną okolicę macie! Mieszkamy na wsi, ale o takich krajobrazach mogę jedynie śnić! Dla Was wielkie brawa! Wyjście z dwójką dzieci (zimą!) to nie lada wyzwanie, a co dopiero z 3! :D To wspaniałe , że budujecie tak piękne wspomnienia dzieciństwa Waszych pociech!

    Ps. piękne imiona noszą Wasze maluchy :) U nas Zosia (w czerwcu 4 latka) i Marysia ( za chwilę 5 miesięcy)

    OdpowiedzUsuń