26 lutego 2013

Wspomnienia



"...Kto chociaż raz uległ magii gór, wie o czym mowa: o tęsknocie, kiedy jest się od gór daleko i euforii, gdy jest się w ich sercu, o nieustannych wspomnieniach..."

Tęsknie bardzo...




















21 lutego 2013

Orzechy piorące

Od jakiegoś czasu wprowadzamy w nasze życie zdrowe, ekologiczne produkty. Zaczęliśmy od pieluch wielorazowych, segregacji śmieci, produktów żywieniowych, kosmetyków i środków czystości. Zmieniliśmy w dużym stopniu nasze podejście do zakupów i nadmiernej konsumpcji. 
Nie popadamy jednak w skrajności. Zdarza się nam dodać do prania wybielacza, na wyjazdach używamy wielorazówek i zjemy od czasu do czasu coś nie zdrowego. Ale małymi krokami wierzę, ze dążymy ku lepszemu :)))
Dziś chciałam się z wami podzielić moimi doświadczeniami związanymi z orzechami piorącymi.

W orzechach piorę dopiero od 2 tygodni, początkowo nie spodziewałam się żadnych rewelacji,wręcz byłam sceptycznie nastawiona ale muszę przyznać, że jestem mile zaskoczona z efektu. W internecie można znaleźć wiele skrajnych opinie dlatego postanowiłam przetestować sama. Kupiłam 500g orzechów za około 25zł wiec koszt nie za wielki.Orzechy pachną trochę jak ocet ale pranie jest bezzapachowe a wyprane ciuchy są miękkie. Nie było żadnych smug ani zacieków. Muszę przyznać, ze ciuchy nie były brudne tzn poplamione a jedynie nieświeże. W przypadku poplamionych dziecięcych ciuszków niestety trzeba dodać odplamiacza a do białego prania sody. Pieluchy jak na razie pierzemy w dziecięcych płynach i pewnie tak zostanie.
Żeby pranie miało delikatny zapach ja osobiście dodaje olejku lawendowego i sprawdza mi się to w 100%.
 Łupiny orzechów można również zastosować m.in w sprzątaniu, zmywaniu w zmywarce, do pielęgnacji ciała i włosów, zwierząt a także ochrony roślin. My póki co używamy ich tylko do prania ubrań.

Podsumowując:
Wady: do dziecięcych ciuszków konieczny wybielacz
Zalety: tanio,wygodnie, skutecznie, ekologicznie, hipoalergiczne miękkie pranie, ciuchy odświeżone.  

Orzechy piorące zdobyły moje uznanie i zdecydowanie zostaną z nami na dłużej :)))
Wszystkich sceptycznie nastawionych zachęcam do wypróbowania!

A może macie już jakieś doświadczenia w tym temacie?





 Zdjęcia: Filip Zamojcin ( brat mojej przyjaciółki z zamiłowania fotograf, który często tu jeszcze zagości :)



20 lutego 2013

Małe wzruszenia


Ulubiona ostatnio piosenka.
Cudowna!

Od rana słucham tych słów.
Od rana się wzruszam, budzę najwspanialsze wspomnienia.
Niejedna łezka w oku się zakręciła.
Żal że czas tak szybko leci, chciałabym zachować te chwile, gdy dzieci małe na dłużej.


I taka szczęśliwa jestem, że Mamą Jestem :)))

GUZIK


Ktoś spełnił jedno z moim marzeń...marzę nieustannie o takim miejscu w moim mieście. Marzę, ze stworzę takie miejsce dla siebie i moich dzieci, dla wszystkich innych rodzin.
Póki co zachwycam się, odwiedzam i smakuje nową Cafe Guzik, pierwszą na Podkarpaciu Kawiarnię dla rodzin.

Jest to idealne miejsce gdzie mogę spotkać się z przyjaciółmi a moje pociechy bawią się w najlepsze. 
Jest miejsce dla większych i mniejszych dzieci ,kojec, tory przeszkód, przytulne domki, drabinki, krzesełka dla dzieci, specjalne menu. Panuje bardzo przytulna atmosfera, można zjeść zdrowy obiad, deser,  napić się kawy lub herbaty zimowej. 
Są również specjalne zajęcia stymulujące prawidłowy rozwój niemowlaków, warsztaty plastyczne, taneczne, językowe dla dzieci a także warsztaty rodzinne.
Jest to idealne miejsce łączące potrzeby tych dużych i tych małych :)

Lubię spędzać czas aktywnie, lubię spotykać się z ludźmi i lubię kawę na mieście :) i dlatego tak bardzo mi brakuje takiego miejsca zwłaszcza teraz zimą.

Może kiedyś moje marzenie się spełni póki co gorąco polecam Cafe Guzik!


























GUZIK 
kawiarnia nauka zabawa
ul. Krzyżanowskiego 6D
35-328 Rzeszów
www.guzik.rzeszow.pl

12 lutego 2013

LANZAROTE III


Drugie dnia oglądania wyspy zobaczyliśmy jeszcze więcej cudownych miejsc.
Tego dnia byliśmy w Parku Narodowym Timanfaya - z najmłodszymi wulkanami wyspy nazywanymi Górami Ognia, odwiedziliśmy El Golfo -kraterowe jeziorko o niezwykłej szmaragdowej barwie oraz podziwialiśmy cudowne widoki koło Mirador del Rio.
Wybierajac się na Lanzarote trzeba koniecznie ją zwiedzić. Zobaczyć tą ogromną moc oceanu, niszcząca siłe wulkanów, miejsca zetknięcia się dwóch żywiołów.

Jak to w podróżach bywa są momenty łatwiejsze i trudniejsze ale wyjazdy z dziećmi są dla nas szczególnie ważne. Ten wyjazd jeszcze bardziej mnie utwierdził, ze to najcenniejszy dla nas wszystkich czas.
Złapała mnie taka refleksja, ze za jakiś czas dzieci będą wyjeżdżać  na przykład z przyjaciółmi, będą mieć swoje życie a my wtedy będziemy mieć czas na wyjazdy we dwoje.Wszystko przed nami...
I  nie powiem bo marzy mi się weekend we dwoje w Paryżu czy Pradze (choc i tak obawiam się, ze będzie nam strasznie ich brakować). Nie spinamy się jednak, jesli będzie możliwość to okey jeśli nie to na pewno przyjdzie jeszcze taki czas.
 
 Kochani pokazałam wam kilkanaście fotek z naszych zimowych wakacji, ciężko było wybrać bo zdjęć ponad 700! ale mam nadzieje, ze się podobały.
Wszystkie zdjęcia są dziełem Roberta. Dzięki :)* 
 








































Zdjęcia: Robert Słowik

LANZAROTE II



Na zwiedzanie wyspy poświęciliśmy dwa dni co w zupełności wystarczy. 
Pierwszego dnia pożyczonym samochodem całą szóstką wybraliśmy się do Ogrodu botanicznego Jardin de Castus, który liczy ponad 1,4 tys. gatunków kaktusów z całego świata oraz do Jameos del Aqua - fragment tunelu wulkanicznego, który został zaaranżowany przez słynnego artystę Cesara Manrique. Miejsce to zamieszkane jest przez Kraby Albinosy, znajduje się w nim także Muzeum Wulkanologii.

Odległości pomiędzy punktami na mapie miejsc, które chcieliśmy zobaczyć okazały się tak krótkie, ze pojawił się problem ze spaniem dzieci. Ledwo wyjechaliśmy a one zasypiały a nam szkoda było ich budzić. Dlatego też resztę dnia spędziliśmy na oglądaniu przepięknych plaż, jadąc wzdłuż wybrzeża tak aby dzieci mogły się zdrzemnąć.
Tego dnia poświęciliśmy też dłuższą chwilę na pysznym posiłku.
Siedzieliśmy nad samym oceanem i leniwie zajadaliśmy się owocami morza, deserem i kawą.































 






Zdjęcia:Robert Słowik