12 lutego 2013

LANZAROTE I

Nasza pierwsza wspólna podróż tak daleko we czwórkę plus para znajomych Iza i Robert.
Bardzo chcieliśmy gdzieś pojechać po słońce, którego nam ostatnio bardzo brakowało. Wybraliśmy "Wyspę wulkanów", która oprócz słońca ugościła nas wiatrem, wzburzonymi falami, cudnymi plażami, aloesem i kaktusami. 

Na początku muszę napisać, że nasze dzieci są wręcz stworzone do podróżowania :) 
Lot w jedną stronę trwał 5 godzin, w obie strony dzieci prawie non stop spały a wszystkie zabawki przygotowane na kryzysowe sytuacje okazały się zbyteczne.
Maluchy dały nam możliwość zobaczenia ciekawych miejsc (chyba też to lubią :), dały nam wypocząć i naprawdę się wyspać! Chodziły wcześnie spa i późno wstawały, czułam się wręcz zmęczona z wyspania :)
Oczywiście podróżowanie z dwójką małych dzieci wiąże się z wcześniejszym dobrym przygotowaniem oraz cierpliwością, której mi zdecydowanie czasem brakuje.
Zdecydowaliśmy, ze dwa dni spędzimy na zwiedzaniu wyspy a resztę wyjazdu na spacerach, placu zabaw i plaży. W jeden dzień pojechaliśmy na wycieczkę autobusem do stolicy Arrecife.
Dla mnie to naturalne, że jadąc całą rodziną na wczasy głównie spędzamy czas z dziećmi i jesteśmy tam dla nich ale również dajemy sobie prawo do przyjemności i wypoczynku.
Wspomnę jeszcze, iż już pierwszego dnia po przylocie musieliśmy skorzystać z opieki lekarza. Janek straszliwie kaszlał, bałam się ,żeby nie siadło na oskrzela. Na szczęście nie było to nic poważnego i mogliśmy dalej kontynuować pobyt tak jak sobie zaplanowaliśmy.
W kryzysowych sytuacjach ratował nas sok malinowy mojej mamy (ulubiony Hani), który zabrałam z Polski, podróżując z dziećmi warto mieć coś takiego ekstra na wszelki wypadek.

Kilka fotek z naszej wyjazdowej codzienności.
A w następnych postach będzie o tym co zobaczyliśmy.

































Zdjęcia: Robert Słowik

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz