9 lipca 2013

Polańczyk


Jak dobrze mieć przyjaciółkę, która nie pracuje w standardowych godzinach, że można ją zabrać na całodzienną wycieczkę.
Jak dobrze, że nie przeszkadza jej zatrzymywanie się na siusiu, że plan dnia podyktowany jest Jasia drzemką.
Że można wypić kawę w tej knajpce gdzie blisko plac zabaw a nie akurat w tej co by się chciało.
Jak wspaniale, że nakarmi moje dziecko, pomoże przebrać, wysikać, że potrzyma, przypilnuje i jeszcze zdjęcia zrobi :)
Dzięki Zuzia!



Wczoraj Polańczyk był nasz :) Słońce, jezioro, plac zabaw, trampolina, hulajnoga, dmuchane zjeżdżalnie, pyszne jedzenie i do tego nasza czwórka. Ja, dzieci i Zuzia.
Były tez łzy i wrzaski, najpierw Hani gdy trzeba było wracać potem Jasia bo chciał wiatraczek, który kupiłam H.
I tutaj nowości: rozpoczął się etap omijania straganów szerokim łukiem(dotychczas nie było problemu). Dodatkowo ja matka popełniłam karygodny błąd kupiłam Hani wiatraczek a Jasiowi nie, stąd późniejsza histeria J. w samochodzie.

Ale daliśmy radę, wyjazd bardzo udany.
P. żałował, ze nie mógł pojechać i obiecał,że na pewno niebawem się wybierzemy i że pojeżdzi z Hanią na rowerku wodnym. Trzymam go za słowo :)

Miłego tygodnia!




















3 komentarze:

  1. Kuszą mnie te sandały, bardzo. Pozdrawiam z Rzeszowa:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Sandałki cudowne,szczerze polecam ! wygodne i póki co wydają się bardzo solidne chodzimy w nich non stop :)

    O jak miło...Rzeszów...moze kiedyś się spotkamy w Guziku? :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Zapraszam
    Przyjeżdzajcie razem z Ewą - Bagajagą :)

    OdpowiedzUsuń