Sobotnie Tønsberg.
Najstarsze miasto Norwegii zdobyło moje serce choć zdecydowanie byliśmy tam za krótko i mało zobaczyliśmy. Obiecałam sobie, że muszę tam wrócić...
Największą atrakcją dla dzieci, zwłaszcza dla Tosi były Lamy. Co to była za radość!
Jako jedyna z całej trójki od razu znalazła z nimi nić porozumienia i stwierdziła, że już nie chce być kosmetyczką tylko leczyć zwierzątka. Później dodała, że będzie je malować :))))
Za to wieczór spędziliśmy nad Verdens Ende. Podziwialiśmy piękny zachód słońca, popijając herbatę z termosu i jedząc bułeczki z rodzynkami :))) Nasze pożegnanie z tym miejscem, przynajmniej na ten rok :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz