6 lutego 2017

Ostatnie podrygi zimy...

mam nadzieje! Mamy luty, jeden z gorszych miesięcy w roku, nie przepadam za tym czasem kiedy zima nie jest już zimą a nie może odejść. Moje serce i głowa bez żalu pożegnała się z tym pięknymi białymi krajobrazami i minusowymi temperaturami. W tym roku nacieszyłam się zimą wyjątkowo i teraz czekam z utęsknieniem na prawdziwą wiosnę. Niestety myślę, że przyjdzie nam sporo jeszcze poczekać.
My postanowiliśmy oficjalnie :) pożegnać się z urokami zimy. Ostatni czas spędziliśmy niezwykle miło, odwiedzając fajne miejsce - Lodospad, spotykając się z rodziną i przyjaciółmi. W okolicach Krosna jest jeszcze sporo śniegu, więc jak przystało na pożegnanie ulepiliśmy bałwana a nawet dwa. Jeden duży dostojny, dwustronny by cieszył oko z okna domu i z ulicy oraz baby bałwanka jak go Hania nazwała :), któremy o zgrozo oddała swoją czapkę, szalik i Jasia rękawiczki. Spędziliśmy cały dzień u rodziny na wsi, wdychając czyste powietrze, jedząc pyszne jedzenie i odpoczywając. Tosia cały czas na rękach bo każdy chętnie się nią zajmował, Jasiu z Hanią szaleli na śniegu z ciocią Agą i wujkiem Kamilem a ja spokojnie się temu wszystkiemu przyglądałam i uczestniczyłam tak jakby trochę z boku. Najedzeni, ogrzani z wiejskimi jajkami pod pachą i skórzanymi rękawiczkami, które otrzymałam od cioci Danusi ruszyliśmy późnym popołudniem do domu.  Wieczorem tego samego dnia dzięki uprzejmości naszej przyjaciółki Izy, która zaopiekowała się Hanią i Jasiem wybraliśmy się na urodziny mojej przyjaciółki Zuzi, gdzie do późnych godzin słuchaliśmy opowieści z ich podróży na Kubę. Ja po raz już chyba setny rozpływałam się nad wnętrzami ich domu, pamiątkami z podróży i przepysznymi bezami, które przygotował Pan domu. Tosia oczywiście nam towarzyszyła smacznie sobie śpiąc w sypialni gospodarzy.
Za mną kolejny tydzień ćwiczeń, w ramach postanowień noworocznych, póki co idzie całkiem przyzwoicie, dwa razy w tygodniu to nie za wiele ale zawsze coś, czekam aż śniegi zejdą, chodniki będą czyste i wracam do biegania. 
W ostatnich dniami nasza codzienność przybrała nieco tempa. Nie było książki wieczorem, długiej kąpieli a nawet herbata gdzieś w biegu wypita. Było za to dwa razy kino i dobre jedzenie, o dziwo przeze mnie zrobione :) bo u nas w domu kuchnia to również królestwo Przemka. Myślę, że spokojnie mógłby pracować jako szef kuchni, bo mój mąż naprawdę świetnie gotuje i piecze i w dodatku bardzo to lubi. W minionym tygodniu to jednak mi udało się zrobić kilka naprawdę dobrych dań popisowych łącznie ze słodkimi zdrowymi kulkami mocy dla Jasia:)
W tym tygodniu planuje kilka drobnych zmian w naszej sypialni, planuje wieczory przy książce i jeszcze mimo iż w sercu wiosna to jednak herbata w sokiem malinowym :) oby zdrowie dopisało bo tyle chorób dookoła. W następnym poście napiszę Wam o moich lutowych umilaczach codzienności:)
Niech nadchodzący tydzień przyniesie trochę słońca!
Uściski, Kasia
























8 komentarzy:

  1. Bardzo lubię klimat Twojego bloga! Lubię ciepło, spokój, celebrowanie codzienności i dostrzeganie jej piękna :)
    Trzymajcie się zdrowo! :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Baby bałwanek mnie zachwycił. Piękny! Na stole same pyszności. Podziwiam wytrwałość w ćwiczeniach!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. oj z tymi ćwiczenia to różnie bywa. Styczeń był dobry ale ja
      ćwiczyć :)

      Usuń
  3. Ostatnie zdjęcie z wpisu jest rewelacyjne, a fotka Tosi skradła moje serce! W ogole zdjęcia robisz mistrzowskie!

    Pozdrawiam serdecznie!

    OdpowiedzUsuń
  4. Czekam więc z niecierpliwością na kolejny post. :)
    Lodospad wspaniały! A cały wpis, jak zawsze, tchnie takim domowym ciepłem i harmonią. :)
    Niech - pomimo wszystko - luty będzie piękny!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niech - pomimo wszystko - luty będzie piękny! - To się nadaje na tytuł kolejnego posta :))))

      Usuń