26 marca 2017

Marcowy misz masz

Gdzieś pomiędzy przedszkolem, spacerami i codziennymi obowiązkami toczy się nasze zwykłe domowe życie. Dni mijają spokojnie a zarazem szybko, czasem trudno mi zapamiętać, że balet odwołany, że trzeba przynieść chusteczki do przedszkola czy wypełnić wniosek Hani do szkoły a potem przychodzi weekend który spędzamy nie śpiesznie, chodzimy do późna w piżamach, gotujemy, sprzątamy, pierzemy :) Nasze domowe rozmowy o obiedzie, kolacji, o tym kiedy kawa a kiedy spacer z Biśkiem, takie zwykłe codzienne sprawy a czasem tyle trudności sprawiają :) 
Powoli zagląda do nas wiosna, robi się coraz cieplej i mam nadzieje przyjdzie ochota na więcej . Póki co ja nadal w strefie komfortu domowego zacisza, nie chce mi się za wiele, wieczory najchętniej spędzam przy herbacie i książce oraz ulubionych kąpielach a przedpołudniowa kawa z mężem to taki nasz stały punkt dnia. Z drugiej strony cieszy mnie ten stan i to że mogę sobie na niego pozwolić po prostu jestem tu i teraz. Doszłam do takiego etapu kiedy wiem dobrze co moja dusza i ciało potrzebuje, łapię każdą chwilę na odpoczynek, na bezcenny relaks, wreszcie potrafię odmówić spotkań i coraz częściej zdarza mi się wyłączyć telefon i iść na krótką drzemkę wraz z Tosią. Ogromną radość sprawiają mi te domowe rytuały i jedynie czasem pojawia się niepokój że jeszcze chwila i nie będzie już tak dobrze. Mój powrót to pracy zbliża się wielkimi krokami...może tym bardziej doceniam ten czas, który teraz trwa.

















14 marca 2017

U Cyberów :)

W sobotę rano zjedliśmy pyszną owsiankę z owocami po czym wsiedliśmy do auta i ruszyliśmy na weekend do Wieliczki, w odwiedziny do naszych Przyjaciół. Przyjeżdżamy, a tu gotowy obiad, pieczone mięsko, ziemniaczki, dzieci rozkładają zabawki, jest wesoło i głośno. Potem czas na kawę ale zanim to nastąpi zarządzamy spacer. Jest dość ładna pogoda, trzeba się dotlenić i trochę pospacerować, udaje się nam nawet znaleźć bazie. Kiedy wszyscy mają już czerwone policzki od wiatru wracamy do domu, gospodarz (Łukasz, zwany Cyber) rozpala w kominku, robimy kawę, zasiadamy wygodnie w salonie gdzie toczą się rozmowy, zabawa, chłopaki szaleją góra dół, góra dół, a Hania wyciąga wszystko co zabrała ze sobą z domu i zaczyna swoje, jednoosobowe warsztaty plastyczne. W jej ekwipunku można znaleźć dziurkacz, zszywacz, nożyczki, kredki i lalki. W końcu cała trójka siada na podłodze, tnie słomki z IKEA na mniejsze części i nawlekają na sznurek, powstają naszyjniki i bransoletki :) Ja idę usypiać Tosię, Panowie wraz z Hanią przygotowują kolacje, Aga szykuje spanie dzieciakom pod schodami na materacach. Kiedy w końcu zapada w domu cisza, siadamy przy kominku i toczymy rozmowy o zwykłym życiu, o naszych wyborach, życiowych zakrętach. Kiedy już późno w nocy otwieramy drzwi balkonowe żeby przynieść drewno, na zewnątrz unosi się przepiękny zapach palonego drewna, zapach który przypomina wspólne bieszczadzkie wieczory, harcerskie jesienne i zimowe biwaki, gdzie ogień w kominku podtrzymywało się całą noc, aby w nocy nie zamarznąć.  Zaczynamy wspominać obozy, oglądamy  z wielkim sentymentem zdjęcia, filmiki nakręcone przez Cybera w końcu śpiewamy i tak zastaje nas ranek.
Po czterech godzinach snu jemy wspólne śniadanie, cieszymy się jeszcze wspólnym czasem i choć gospodarza pytają czy może nie mamy ochoty na jakieś atrakcje nam najlepiej w ich w domu gdzie nie ma pośpiechu, gonitwy, czas wolno płynie, nie ma telewizora wszystko toczy się wokół dzieci, dobrego jedzenia i rozmów :) 
Po sytym obiedzie, z bólem serca pakujemy się i ruszamy do domu.
To był cudowny czas!

























8 marca 2017

33

Wczoraj miałam urodziny, dziś świętowaliśmy Dzień kobiet a jutro mam imieniny :) 
Początek marca jest zawsze dla mnie wyjątkowy, pełen kwiatów, nowej energii, spotkań i wielu inspiracji. Mamy w naszym domu mały taki cudowny zwyczaj: w dniu urodzin solenizant je śniadanie w łóżku i może sobie zażyczyć co mu się tylko żywnie podoba. Bardzo lubimy taki niby prosty, błahy gest a jednak jakże miły i czasem wymagający :) Ja miałam ochotę na słodkości i kawę, były więc domowe drożdżowe rogaliki, upieczone w nocy przez Przemka i ulubione cappuccino z cynamonem. Dostałam piękne kwiaty, laurki od Hani i Jasia, wiele cudownych prezentów ale przede wszystkim spędziłam cudowny dzień. Najpierw rodzinnie, zajadając się sernikiem i spędzając popołudnie w domu a potem wieczór w gronie bliskich mi dziewczyn.
Lubię mieć urodziny, lubię w ten dzień świętować, cieszy mnie każdy kolejny rok. Lubię mieć te trzydzieści parę lat, być w tym miejscu w którym jestem. 
Mam wymarzoną rodzinę, przyjaciół, zdrowie, dobre życie i cieszę się z tego każdego dnia bo nic nie jest dam dane raz na zawsze...każdy dzień jest dla mnie szczęściem. Co roku coś się zmienia, mam więcej doświadczenia, więcej przeżyć, porażek ale i wielkich sukcesów. Każdy rok przynosi jakieś nowe niespodzianki, marzenia, wyzwania. 
Bardzo lubię siebie teraz :)

A Wam dziewczyny życzę dużo wiary w siebie, spokoju w sercu i głowie oraz radość z życia. Bądźcie dumnymi kobietami! 
Ściskam, Kasia