18 lutego 2017

Stara dobra codzienność

U nas stara dobra codzienność. Po małych chorobach, ząbkowaniu, nieprzespanych nocach i ogólnym przesileniu, zmęczeniu doceniamy nasze zwykłe spokojne dni. Takie gdzie idziemy na spacer, oddychamy czystym powietrzem, jemy dobre rzeczy, kiedy chce nam się więcej.  Ograniczyliśmy wyjścia towarzyskie, trochę wyciszyliśmy się bo za dużo ostatnio bodźców rozpraszających mieliśmy wokół siebie i wszystko wróciło do normy. Zwyczajne dobre dni, które tak lubię.
Kiedy Tosia zasypia i przesypia więcej niż dwie godziny ja w końcu znajduje czas na spokojną długą kąpiel, na książkę, na ciepłą kawę. Nie myślę tylko i wyłącznie o śnie :) funkcjonujemy normalnie, przyjemnie, doceniamy odpoczynek i domowe zacisze. 
Oczekując na wiosnę robię kolejne plany, spisuje pomysły, wymyślam nowe aranżacje do domu, sprzątam w szafie i marze o czystych oknach :) 
Zostawiam tutaj mały ślad na pamiątkę choć nie mam ani weny ani chęci na zdjęcia, cóż taki czas...choć już bliżej niż dalej do wiosny więc mam nadzieje, że przyjdzie ochota na większą aktywność.
Ściskam Kasia






















12 lutego 2017

Sypialnia :)

Miał być post o umilaczach lutego ale musi jeszcze chwilkę poczekać, troszkę żeśmy się pochorowali  i dla poprawy nastroju zrobiłam małe porządki w naszej sypialni. Uwielbiam przemeblowania, każdy kto mnie zna wie, że u nas ciągle się coś zmienia, przestawia, zanosi/przynosi z piwnicy meble i coś co na pozór jest przeznaczone do czegoś konkretnego u nas czasem znajduje "dziwne" zastosowanie. Często jak ktoś do nas przychodzi to słyszę: ostatnio jak tu byłam stół stał tam, a ja odpowiadam, że to już dawno temu było i już dziesięć razy stół stał w innym miejscu:) W związku z moim małym uwielbieniem do przemeblowań, bibelotów i różnych drobiazgów postanowiłam pokazać Wam trochę naszego mieszkania. Na pierwszy rzut sypialnia w stanie obecnym :)
Jest trochę bieli, szarości i odrobinę różu, jest przytulnie, kobieco i tak po mojemu. Tymczasowo jest stolik, który był naszym stolikiem kawowym w salonie ale docelowo będzie komódka...mam nadzieje. Już jedną mam upatrzoną a że niedługo urodziny to może ktoś będzie taki dobry i mi na przykład taką sprezentuje :)))
Lubię nasz zagłówek, który obił nam mój szwagier, lubię plakat z kwiatami czego mój mąż nie do końca czuje, lubię mieć wokół siebie trochę bibelotów, książek, świeczek i kwiatów. 
Nie jest to może szczyt marzeń, ale póki co lubię to nasze miejsce, dobrze się tam czuje i odpoczywam. Chętnie poczytam Wasze sugestie co do zmian, może Wam się coś nasunie co mogłabym zmienić albo napiszecie mi jakieś Wasze propozycje?

Tymczasem dobranoc

















6 lutego 2017

Ostatnie podrygi zimy...

mam nadzieje! Mamy luty, jeden z gorszych miesięcy w roku, nie przepadam za tym czasem kiedy zima nie jest już zimą a nie może odejść. Moje serce i głowa bez żalu pożegnała się z tym pięknymi białymi krajobrazami i minusowymi temperaturami. W tym roku nacieszyłam się zimą wyjątkowo i teraz czekam z utęsknieniem na prawdziwą wiosnę. Niestety myślę, że przyjdzie nam sporo jeszcze poczekać.
My postanowiliśmy oficjalnie :) pożegnać się z urokami zimy. Ostatni czas spędziliśmy niezwykle miło, odwiedzając fajne miejsce - Lodospad, spotykając się z rodziną i przyjaciółmi. W okolicach Krosna jest jeszcze sporo śniegu, więc jak przystało na pożegnanie ulepiliśmy bałwana a nawet dwa. Jeden duży dostojny, dwustronny by cieszył oko z okna domu i z ulicy oraz baby bałwanka jak go Hania nazwała :), któremy o zgrozo oddała swoją czapkę, szalik i Jasia rękawiczki. Spędziliśmy cały dzień u rodziny na wsi, wdychając czyste powietrze, jedząc pyszne jedzenie i odpoczywając. Tosia cały czas na rękach bo każdy chętnie się nią zajmował, Jasiu z Hanią szaleli na śniegu z ciocią Agą i wujkiem Kamilem a ja spokojnie się temu wszystkiemu przyglądałam i uczestniczyłam tak jakby trochę z boku. Najedzeni, ogrzani z wiejskimi jajkami pod pachą i skórzanymi rękawiczkami, które otrzymałam od cioci Danusi ruszyliśmy późnym popołudniem do domu.  Wieczorem tego samego dnia dzięki uprzejmości naszej przyjaciółki Izy, która zaopiekowała się Hanią i Jasiem wybraliśmy się na urodziny mojej przyjaciółki Zuzi, gdzie do późnych godzin słuchaliśmy opowieści z ich podróży na Kubę. Ja po raz już chyba setny rozpływałam się nad wnętrzami ich domu, pamiątkami z podróży i przepysznymi bezami, które przygotował Pan domu. Tosia oczywiście nam towarzyszyła smacznie sobie śpiąc w sypialni gospodarzy.
Za mną kolejny tydzień ćwiczeń, w ramach postanowień noworocznych, póki co idzie całkiem przyzwoicie, dwa razy w tygodniu to nie za wiele ale zawsze coś, czekam aż śniegi zejdą, chodniki będą czyste i wracam do biegania. 
W ostatnich dniami nasza codzienność przybrała nieco tempa. Nie było książki wieczorem, długiej kąpieli a nawet herbata gdzieś w biegu wypita. Było za to dwa razy kino i dobre jedzenie, o dziwo przeze mnie zrobione :) bo u nas w domu kuchnia to również królestwo Przemka. Myślę, że spokojnie mógłby pracować jako szef kuchni, bo mój mąż naprawdę świetnie gotuje i piecze i w dodatku bardzo to lubi. W minionym tygodniu to jednak mi udało się zrobić kilka naprawdę dobrych dań popisowych łącznie ze słodkimi zdrowymi kulkami mocy dla Jasia:)
W tym tygodniu planuje kilka drobnych zmian w naszej sypialni, planuje wieczory przy książce i jeszcze mimo iż w sercu wiosna to jednak herbata w sokiem malinowym :) oby zdrowie dopisało bo tyle chorób dookoła. W następnym poście napiszę Wam o moich lutowych umilaczach codzienności:)
Niech nadchodzący tydzień przyniesie trochę słońca!
Uściski, Kasia