31 stycznia 2017

Spotkania

Kolejne dwa wspaniałe weekendy za nami. Ostatnie dni minęły mi zbyt szybko, choć bardzo przyjemnie nawet więcej niż przyjemnie. Jeszcze długo moje myśli będą wracały do tego czasu, do ostatnich weekendów. Wiele się działo. Dane było mi uczestniczyć w cudownym spotkaniu z Julią Rozumek, spotkaniu wielu kobiet, które tak jak ja Julię czytają i bardzo lubią, które jej kibicują i marzyły by móc jej posłuchać, poznać. Takie spotkanie gdzie szczęka cię boli ze śmiechu i łza w oku się kręci. Spotkanie, gdzie wypiłam najlepsze kakao z malinami i spędziłam wyjątkowe chwile z ciekawymi dziewczynami. W Krakowie nocowaliśmy na Nowej Hucie :) u mojej przyjaciółki Uli, z którą się znam od dziecka. Kiedy ja udałam się na spotkanie, Przemek z Tosią spędzali miły wieczór właśnie u niej a później kiedy wróciłam przed północą, nakarmiłam Tosię to siedziałyśmy w kuchni jedząc grzanki i gadając do rana. Hania z Jasiem w tym czasie spędzali czas u dziadków, akurat w ich święto. Taki weekend z dziadkami, dziadek podobno dał się namówić na zjazd z górki na "talerzu", a w ogrodzie po powrocie podziwialiśmy igloo, które wspólnie zbudowali. Babcia realizowała się w kuchni spełniając ich kulinarne zachcianki:) Po naszym powrocie dni mijały nam na codziennych domowych obowiązkach, spacerach kiedy powietrze na to pozwalało, wspólnych popołudniach w domu, kiedy akurat nie było basenu, judo czy baletu :) Był czas na wspólne codzienne czytanie, na bajki w telewizorze, domową pizze i na poranki w piżamach.
A potem zbliża się weekend i dostaje od kuzyna Wiktora sms: "Przypominam ;) Zapraszam na spotkanie opłatkowe i wspólne kolędowanie dziś tj.28.01.2017r.:) na godzine 17.30-18.00. Osoby posiadające dobry humor,własne śpiewniki oraz instrumenty muzyczne zyskają u Gospodarzy dodatkowe przywileje;) Zapraszamy. Do szopy hej Pasterze". Więc kolejna sobota upływa nam bardzo wesoło, głośno, poznajemy sąsiadów Wiktora i Kamy, którzy przychodzą na kolędę, przychodzą nasi wspólni przyjaciele, piątka dzieci, pyszne jedzenie i śpiewy do rana. 
I niedziela w domu przyjaciół, zachwyt dwumiesięcznym Jasiem, zabawy Hani, Janka i Kuby, cały salon w zabawkach, każdy znalazł coś dla siebie. Znowu jedliśmy dobre rzeczy, czas płynął leniwie, w zasadzie zwyczajnie ale tak bardzo dobrze. Ktoś karmił dziecko, ktoś lepił modeliną, ktoś rozkładał tory i jeździł kolejką, chłopaki w przerwie skoków donosili co rusz jakieś pyszności. I kiedy Tosia i mały Jaś spali My z Anią miałyśmy chwilę na kawę i rozmowę.
Nie znajdowałam czasu aby Wam wszystko na bieżąco napisać, wszystko co się u nas wydarzyło, a działo się wiele dobrego. Pozostawiam kilka kadrów, momentów, które uwieczniłam, ku pamięci :) 

Słonecznego i dobrego tygodnia dla Was!
Kasia

























17 stycznia 2017

Styczniowa rzeczywistość

Nasza tegoroczna zima cieszy jak żadna inny w ostatnich latach. Styczeń zaskoczył mnie swoimi dobrymi dniami. Cieszę się, że rano w sobotę podziwiamy wczesny zimowy poranek przy świeczkach a zaraz potem zachwycam się smakiem drożdżowych rogalików zrobionych przez P. dla nas i zapachem domowej kawy, która ostatnio bywa niezastąpiona. Obserwuje śpiącą Tosię i po raz setny myślę, ze zjem ją któregoś dnia, nie mogę nacieszyć się tymi małymi stópkami, paluszkami i uszkami. Zachwycam się coraz to dłuższymi włoskami, delikatną ciepłą skórką i tymi oczętami niebieskimi, które patrzą na mnie rozbawione. Szmatka zajączek w jej dłoni rozczula mnie bardzo, przypomina mi czasy, kiedy Jasio był taki mały i też miał identyczną szmatkę. Nadal ma, leży schowana w jego szafie, kiedyś Wam pokaże, widać na niej czas, widać jak bardzo była dla niego ważna i ile z nim przeszła :) Zastanawiam się kiedy ten czas minął, nachodzi mnie refleksja, smutna refleksja , że niedługo z taką tęsknotą będę wspominać ten czas z naszą małą Tosią...ale jeszcze chwileczkę - ach te wspomnienia. Jakże cudowne wspomnienia.
Chwile później starszaki jadą na warsztaty, szarlotka się piecze, bo idziemy dzisiaj w gości, ogarniam sobotnie porządki, pranie. Cieszę się na ten weekend, na spotkanie z przyjaciółmi, na późny powrót do domu, na dziecięce zabawy na śniegu a potem suszenie się przy kominku.
Cieszę się na nowy tydzień który nadchodzi, na nieśpieszne spacery z Antosią, na to że możemy wystawiać twarz do słońca, mrużyć oczy od blasku śniegu. Cieszę się, że na spacerze zamiast pączka wybieram bułkę prosto z piekarni. Zapomniałam już że tak wybornie smakuje popijana kefirem. Cieszę się na powroty Hani i Jasia z przedszkola, na spokojne wieczory kiedy wyciągam z piekarnika chlebek bananowy, dokarmiam zakwas na chleb, wsłuchuje się w cisze panującą w śpiącym domu, kiedy  to wracam z ćwiczeń wieczorem i idę do pokoi naszych pociech poprzykrywać trzy kołderki, spojrzeć na śpiące moje skarby, pomyśleć jakie szczęście mam i jest mi cholernie dobrze!





















13 stycznia 2017

Ciepły dom i nocne rozmyślania

Lubię nasze ostatnie zimowe dni, mimo kaszlu, drobnych rozczarowań i brudnego powietrza. Lubię wieczory w ciepłym domu kiedy na dworze tak mrożnie, kiedy herbata z sokiem malinowym wszystkim smakuje i każdy chce jeszcze. Lubię, iż mimo choroby, dzieci odnajdują radość w takich dniach, bo zostają w domu i nic nie trzeba, można dłużej pospać, można cały dzień budować lego a wieczorem długo czytać w naszym łóżku. Mimo białego puchu za oknem siedzimy w domu a ja nie żałuje, nie smucę się tym wcale. Jest mi dobrze w tym domu, w tym cieple, oprócz dwóch wyjść wieczornych na zajęcia by rozruszać kości siedzę i cieszę się z tego. Bo wiem też, ze za dni parę przyjdzie pora by ruszyć się z tego domu i trochę bardziej aktywnym być, by może znowu ruszyć gdzieś w Biesy, pójść na narty czy spotkać się z przyjaciółmi. Za nami zabawa w przedszkolu, wyczekana ale jakże nie do końca udana. Zaskoczyło nas to bardzo, dzieci tak się cieszyły, Jasio był wymarzonym nindżą a Hania Elzą, poszli z uśmiechem na twarzy natomiast humory nie dopisały i choć mamy z Przemkiem pewne przepuszczenie to tak na prawdę nie wiemy co nie zagrało. Jasio najlepiej się bawił jak został sam na parkiecie i mógł robić co mu się podobało, kiedy nie musiał się podporządkowywać i tańczyć tańców z różnych stron świata:) Z wielkim zadowoleniem wróciły wcześniej do domu a na pocieszenie były lody i gumowe piłeczki z automatu :) Dziś dzień Babci i Dziadka w przedszkolu oby przyniósł więcej radości niż bal.
Lubię zapachy jakie się u nas ostatnio unoszą, ulubiony rosół Jasia, ciasto, kotleciki, na podwieczorek budyń i kisiel. Lubię moje krzątanie się w kuchni, codziennie inny kubek z kawą, nową melodię i moje nocne myśli. Nocą kiedy nie mogę spać rozmyślam albo czytam, ostatnio często...bo mimo iż radość w sercu to gdzieś niepokój się wdziera...że i tak czasu za mało na wszystko co by się chciało, przeżywam gdzieś małe smutki moich dzieci, które dla nich są tak ważne, ich rozczarowania, ich przykrości, że się coś nie udało, nie powiodło się, że nie zostali wybrani do jakies zabawy, nie wygrali walki albo jakiegoś konkursu. I może błahe sprawy ale dla mnie szalenie ważne, sprawy z którymi nie do końca wiem jak sobie poradzić, sytuacje na które nie zawsze jesteśmy przygotowani. Choć wiem, że nie potrzebnie to przeżywam, że to ja muszę dać im tą podporę i że nie raz jeszcze w życiu będzie im przykro, i jak ważne jest nauczyć się radzić z emocjami to w rzeczywistości jest to ogromny trud dla rodzica.
Martwi i cieszy mnie, że każde z nich potrzebuje mnie tylko tylko dla siebie, nie razem, każde z osobna potrzebuje mojego czasu, mojej uwagi i chwili tylko dla nas we dwoje. Martwi bo tego czasu wciąż mało a potrzeb coraz więcej i im dzieci starsze tym rzeczywiście innego czasu i uwagi potrzeba. Cieszy bo wciąż mnie potrzebuję, bo chcą ze mną być, bawić się, spędzać czas, bo jestem dla nich najważniejsza. 
Jasio chciałby abym siedziała z nim na podłodze i budowała, robiła z nim to co tak bardzo kocha i najlepiej, żeby nikogo dookoła nie było, czasem kiedy się mnie o coś pyta a Hania mu przerwie potrafi ze złości się popłakać, bo on wtedy chciał mnie tylko dla siebie i to on się mnie pyta i że się nie przerywa. I widzę w jego oczach smutek i rozgoryczenie a mi jest wtedy tak ciężko.
Z Hanią chciałabym usiąść do wspólnego malowania, czytania, takiego aby nam nikt nie przeszkadzał, żeby nie było karmienia Tosi, odrywania się żeby podać coś Jasiowi a między czasie postawienia wody na makaron. Ostatnio udało nam się pojechać razem na małe zakupy ale na cukiernie już czasu brakło, Tosia się obudziła i trzeba było wracać. Cieszę się, że choć to się udało, bo widziałam ile radości jej sprawiła przejażdżka ruchomymi schodami w galerii, wybór książki w empiku i drobiazgu dla Jasia i Antosi choć myślę, że po prostu się cieszyła, że byłyśmy same, tylko we dwie.
Tosia, która chciałaby być cały dzień na rękach, która lubi się budzić o 5 rano i mieć wtedy najlepszy humor i moje próby podania jej butelki z wodą i pierwsze posiłki inne niż moje mleko. Na razie króluje ziemniak, marchewka i brokuł a z dynią na razie nam pod górkę :)
Chciałabym żebym nie musiała w kółku powtarzać zaraz, za chwilkę, tylko zrobię to i tamto...
W ostatnim czasie były dni, że w ciągu jednego dnia cztery razy podgrzewałam mleko do kawy za nim mi się udało, w sensie ze nie przypaliłam a czajnik już któryś z kolei kupiłam bo ostatni się spalił więc teraz mam z gwizdkiem:) 
Jeszcze znaleźć czas dla Nas i dla samej siebie.
Rożnie bywa, czasem bywa trudno czasem łatwiej i myślę, że po raz kolejny dwa moje ulubione słowa tu bardzo pasują: Równowaga i harmonia. 
Ten tydzień dobiega końca i myślę, ze był to bardzo dobry tydzień, taki w sam raz. Tydzień temu po świątecznym lenistwie były spotkania towarzyskie i zdecydowanie większe atrakcje :) to dla równowagi ten tydzień był spokojny i domowy. Zobaczymy co przyniesie kolejny.
Udanego weekendu!